Przyznaję się bez
bicia- jestem królową guzika “drzemka” w telefonie. Chociaż ustawiam alarm na
określoną godzinę, to rzadko kiedy zdarza się, żebym o tej właśnie godzinie
wstała. Na ogół przesuwam alarm po 2-3 razy. Z nadejściem jesienie jest jeszcze
trudniej, bo chłodne poranki i brak słońca za oknem nie nastrajają do porannego
wstawania. Efekt jest taki, że wstaję zmęczona i do tego jest mi szkoda tego
kawałka wczesnego poranka, który przespałam, a który mogłam jakoś lepiej
wykorzystać.
Źródło: flickr |
Dlatego
postanowiłam wykorzystać dziesiejszą zmianę czasu i popracować nad przemianą w
rannego ptaszka. Oto co ma mi pomóc w realizacji mojego postanowienia:
2. Zaczynam powoli- drastyczna zmiana pory o której wstaję jest raczej mało motywująca i wątpię, żebym wytrwała w moim postanowieniu zbyt długo. Dlatego mam zamiar zacząć od pobudki 20-30 minut wcześniej niz zazwyczaj. Po kilku dniach mam zamiar skrócic czas spania o kolejne kilka minut, aż w końcu dojdę do właściwej pory wstawania.
3. Zmiana dźwięku dzwonka- o wiele łatwiej wstaje się na dźwięk alarmu, który nam się podoba i który nie zdążył się znudzić.
4. Podobno dobrze jest mieć dobry powód, żeby zacząć dzień wcześniej, a zyskany czas należy dobrze wykorzystać na coś co sprawia przyjemność. Tak więc moją przyjemnością bedzie możliwość poczytania ksiażki w całkowitej ciszy i spokoju. Filiżanka dobrej kawy też nie zaszkodzi.
Trzymajcie za
mnie kciuki!